To jest opowieść o ślicznej dziewczynie o kasztanowych włosach. Jej uroczej siostrze, która wygląda jak laleczka i dwojgu dumnych i kochających rodziców. Zespół idealny, bo cóż więcej mogłabym powiedzieć? <3
Jestem pewna, że tę rodzinkę już znacie 🙂 Przynajmniej za pośrednictwem mojej karmelowej sowy. Uwielbiam do nich wracać i powiem prawdę, że po każdych zdjęciach czuję się jakbym wypiła ogromny kubek, ale nie kawy tylko endorfin. Tak jest za każdym razem. Kochani – You made my day!!!
To niezwykle miłe, kiedy ktoś dla kogo już mieliśmy przyjemność fotografować wraca do nas 🙂 To dla nas najwyższy dowód uznania, zwłaszcza jak powierza nam zatrzymanie w kadrze, pięknym momentów z taką cenna maleńką istotką. To była dla nas jak zawsze sama przyjemność 🙂
Kacper wczoraj przybiegł i pyta: – Mamoooo co robisz? – Obrabiam zdjęcia Marysi. – Oooo to taka królewna prawda? Królewna Marysieńka? – Nooo tak – grzecznie odpowiedziałam – A wygląda jak królewna? – Pewnie! – odrzekł syn 🙂
Fotografia rodzinna zawsze kojarzyła mi się nie z idealnymi portretami zawsze uśmiechniętych ludzi, ale raczej z takim czymś, co można dostrzec w relacjach miedzy nimi. Czułość, troska, miłość. Dlatego właśnie staram się na swoich zdjęciach złapać to ulotne coś, co sprawia, że zdjęcia nabierają głębi i budzą czułość i wspominania. Mam nadzieję, ze mi się udaje :)